niedziela, 28 listopada 2010

bez zdjęć

mimo, że chciałabym robić zdjęcie co pięć metrów.
Mówię Wam, jak tu jest ładnie!
Wczoraj, przejechaliśmy się po naszej dzielnicy i zakochaliśmy się w tym miejscu jeszcze raz.
W połączeniu z jesienny słońcem i muzyką z lat 60, to miejsce przeniosło nas w inny świat, znany tylko ze starych amerykańskich filmów. Ech...Będziemy się napawać tym klimatem przez miesiąc, a potem wracamy do real life. Wiemy już na 100%, że nie jest to miejsce do życia z dziećmi i pogodziliśmy się tym.
Ale strasznie fajnie jeździć codziennie tymi ulicami i patrzeć na specyficznych ludzi, domy, bary, sklepiki.
Obiecuję dużo zdjęć, jak tylko się ogarniemy.

Od wczoraj intensywniej szukamy domu.
Po pierwszym dniu, wiedzieliśmy już przynajmniej gdzie na pewno mieszkać nie chcemy. Dzielnica alla murzyńska nie przypadła mi do gustu:). Wczoraj oglądaliśmy domy "na złodzieja", czyli wdrapując się po płotkach i zaglądając do środka przez okna. Nawet udało nam się ustrzelić parę fajnych domów i townhousów, ale później się okazywało, że okolica jest właśnie "murzyńska". No straszna królewna ze mnie wyszła przy tej okazji :)) Chociaż ostatecznie, Marcin przyznał mi rację.
Przenieśliśmy więc poszukiwania w rejony droższe, nowocześniejsze i bardziej europejskie.
Całe szczęście robiło się już ciemno, bo metoda "na złodzieja" mogłaby nas tu kosztować trochę więcej niż zdziwione spojrzenia sąsiadów. Powrót do domu mieliśmy bajeczny- wreszcie zobaczyliśmy nocną panoramę Seattle.  Dobrze że wszyscy widzieli "Bezsenność w Seattle" i nie muszę szukać odpowiednich słów, żeby to opisać. Naprawdę robi wrażenie!
Dzisiejsze oglądanie rozpoczęliśmy od kulturalnego już zwiedzania od środka, apartamentu na Mercer Island, przepięknej zielonej wyspie. Przy tej okazji, Pola prawie straciła górne jedynki w melexie wiozącym nas pod to mieszkanie. Mieszkanie w domu z 1949 roku! Myśląc o mamie, od razu stwierdziłam, ze to dobry rocznik i dobry znak:) Nie pomyliłam się, bo apartament piękny i z duszą. Cały w bieli, z długim korytarzem. Taki, że aż chciało się głaskać ściany. Niesamowite, ale od pierwszej minuty przenosił w lata 50, mimo ze poza ścianami, wykładzinami, szafami wnękowymi i urządzoną kuchnią, nie było w nim nic. Niestety-bez balkonu, z maleńką kuchnią i taką samą łazienką. Nie dla nas, ale wiem, że często będę tam wracała myślami. Zaczarował mnie.
Później obejrzeliśmy bardzo przyzwoity townhouse, z piętrem, małym tarasem i niepotrzebnymi trzema łazienkami. To miejsce będziemy rozważać. Szczególnie, że przy tej samej ulicy są dwa przedszkola. Okolica mnie nie urzekła, bo przez pobliskie centrum handlowe, taka trochę... murzyńska, hahaha!

Tak mniej więcej, co pół dnia, zmieniają nam się koncepcje.
Przyjechaliśmy tu z myślą o tym, że chcemy dom z ogródkiem. Jednak perspektywa koszenia, naprawiania rynny, odtykania rur itp, przeniosła nas w temat townhousów, które zazwyczaj są obsługiwane przez tzw. menagement. Niestety już widzimy, jak trudno znaleźć fajny townhouse z trzema sypialniami, a własnie na tylu nam zależy. No to może jednak apartament, bo zaczęło nam zależeć na droższej dzielnicy, gdzie domy 3beds przekraczają nasze możliwości finansowe. Ale apartamenty z 3 sypialniami, to już w ogóle rzadkość i tak dalej...
No to jutro/pojutrze jedziemy oglądać apartamenty, bo może dwie sypialnie nam jednak wystarczą :)

Wczoraj myślałam sobie o tym, jak to będzie kiedy pierwszy raz zatrzyma mnie tu policja. To też znam z TV, więc miałam swoje wyobrażenia, a co! Długo czekać nie musiałam. Kiedy w lusterku zobaczyłam  migające koguty, zjechałam na pobocze i cała w napięciu czekałam co dalej. I wiecie co? Skandal! Policjant wcale nie miał lustrzanek i czarnego wąsa alla Freddie Mercury! Okrutnie się rozczarowałam miłym blondynem, który uprzejmie poinformował mnie, iż przekroczyłam prędkość dwa razy i po przejrzeniu dokumentów, udzielił mi tylko pouczenia.
Przy okazji obalam kolejny mit pt. "W Ameryce jeżdżą jak ciule, zwariować można od tej ślimaczej prędkości". Tak samo prawdziwe jak "W Ameryce kupisz wszystko za grosze, a żarcie nic nie kosztuje". Mhm, jasne. W każdym razie, nie w Stanie Washington.

12 komentarzy:

  1. Bardzo rzetelna relacja.
    Zdjęcia, zdjęcia!!! A ten biały apartament to masz na fotach?

    OdpowiedzUsuń
  2. no skąd! w latach '50 mało kto miał swój prywatny aparat fotograficzny;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Koleżanko, pan Eastman w tym czasie już spopularyzował foto :-] Było brać ode mnie jeden egzmplarz z półki, zmieściłabyś się w klimacie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sis, w temacie jedzenia, sorry, że tutaj, ale kolezanka własnie napisała, ze poleca Trader Joe's. :)
    Mnie zaciekawił fragment o meleksie wiozącym Was pod mieszkanie. Normalnie Papamobile! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie brzmi takie szukanie własnego miejsca :-) Szkoda tylko, że macie na to ograniczony czas. Szukajcie a znajdziecie :-)

    a pod komentarzem pokazuje się Wasza tamtejsza godzina ;-) Rzeczywiście minus 9 godzin ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ulek, to było duze osiedle domów na zielonym wzgórzu-wszystko jeden własciciel. Z leasing office jechalismy melexem, bo tu sie dba o wygode potencjalnego klienta :)))) Do Trader Joe's zajrzę z ciekawości, ale to nie jest organic;)

    OdpowiedzUsuń
  8. a wiem, że nie organic, ale podobno nie syfne:)

    OdpowiedzUsuń
  9. a skąd wytrzasnęłaś "nanę" ?
    ????? ja sie pytam:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Momik, ja zawsze wszedzie bylam nana:) tylko na naszym forum inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  11. przekopalam kompa i nie mam bezsennosc
    przekopalam plyty i tez nie mam
    nawet program tv sprawdzilam i tez nie ma w najblizszym czasie
    ale mi smaka narobilas no

    OdpowiedzUsuń
  12. jeny, nana, ale wsiąkłam. podoba mi się ta relacja. dziewczyny tu piszą o zdjęciach- ja też najchętniej zdjęcia bym zobaczył, ale TAK to opisałaś, ze już to wszystko zobaczyłam- bez zdjęć :)))
    mimo, że w stanach spędziłam kilka miesięcy, to tylko jako turystka i strasznie mnie interesuje relacja osoby, która tam mieszka. będę zaglądać do Ciebie!
    pozdrawiam i miłej niedzieli :)

    OdpowiedzUsuń