piątek, 3 grudnia 2010

pudelek.seattle

Widziałam trzy ładne Amerykanki. Trzy.
Wszystkie pracowały w Leasing Office apartamentowców, w których oglądaliśmy mieszkania.
Nie wiem jeszcze gdzie pracują inne ładne, ale po ulicach to one nie chodzą. Tak bardzo nie chodzą, że już trzeciego dni zwróciłam na to uwagę. Faceci mają się tutaj zdecydowanie lepiej. I nie da się nie zauważyć, że zarost jest a la mode. Większość młodych facetów w naszej dzielnicy ma brodę, wąsy lub w zestawie.
W ogóle, bycie modnie ubranym jest tu chyba dosyć proste. Wystarczy mieć brązowe lub szare ciuchy. A najlepiej pół na pół. Niezależnie od płci.
Mamy też z Marcinem inną wspólną obserwację. W tym roku, projektanci zapomnieli o wylansowaniu okryć wierzchnich. Kurtki, bluzy, płaszcze...no cokolwiek co można by założyć przy temperaturze np. +5 stopni lub przy -2 stopniach. A może to taki tutejszy sposób na czarowanie pogody? Na zasadzie "nie założymy kurtek, to zima nie przyjdzie". Kurtki zimowe mamy ja, Marcin, Zoja i Pola. Poza tym, krótki rękaw rządzi!
Wracając jeszcze do Amerykanek, to na ulicy zdecydowanie najlepiej wyglądają Azjatki. Zgrabne, zadbane i świetnie ubrane. Aż miło popatrzeć.
I miałam tego nie pisać, ale muszę. Ten modny zarost dotyczy też nierzadko kobiet. Z przerażeniem myślę o tym, jaki wpływ miało na to amerykańskie jedzenie :).

3 komentarze:

  1. to jakaś nowość. spotkałam inne amerykanki. bez brody. ba! wydepilowane wszędzie, również na ramionach...mimo, że naturalne ich owłosienie ciała w niczym nie przypominało gorylego...;-)
    więc zarośnięte amerykanki z brodami- to coś!

    OdpowiedzUsuń
  2. z brodą i wąsami.
    no inne też już poznałam. ale tutaj są jakby w mniejszości:)

    OdpowiedzUsuń