niedziela, 26 grudnia 2010

Wigilia



Nie spodziewaliśmy się cudu wesołych świąt. Dzięki czemu, nie rozczarowaliśmy się.
Polską Wigilię umyślnie przespaliśmy.
Chcieliśmy uniknąć zerkania na zegarek i myśli "o, dzielą się opłatkiem", "o, zaczynają się dobierać do karpia w galarecie", "o, pewnie już makowce i prezenty". Prawie się udało. Prawie, bo kiedy wyszłam rano spod prysznica, spojrzałam na zegarek i pomyślałam, że właśnie są przy makowcu i strucli orzechowej. I że na pewno brakuje im mojego sernika:)
W wigilijny ranek, nie mieliśmy absolutnie niczego co przypominałoby święta. Ani choinki, ani porządku, ani dwunastu dań. Mieliśmy za to upolowane dzień wcześniej w sklepie polskim: mak w puszce, barszcz w kartonie, ogórki kiszone w słoiku, bulion grzybowy w kostce, żur w butelce, kiełbasę, kabanosy, ptasie mleczko i parę innych produktów luksusowych jak np. Grzaniec Galicyjski i Prince Polo.( o tym polskim sklepie napiszę innym razem)
Menu na wieczór było powalające. Krewetki w tempurze, pierogi z kapustą i barszcz. Na słodko, ciasto czekoladowe. No mówiłam, że powalające:) Krewetki miały zastąpić karpia, pierogi i barszcz całą resztę. Poza tym kruche ciastka maślane i pierniczki, czyli radocha z wycinania i pieczenia dla dziewczyn.
Zaczęłam od wbijania goździków w pomarańcze i robienia mandarynkowych lampionów. Potem zabrałam się, już w lekkim amoku, za ciasto czekoladowe, kapustę do pierogów, ciasto na pierniczki i maślane. Marcin z dziewczynami ogarniali dom, co szło ciut lepiej niż zazwyczaj, bo w końcu wisiało nad nami niebezpieczeństwo, że nie będzie gdzie postawić choinki. No a jak nie będzie choinki, to i Aniołek prezentów nie podrzuci. Nie było wyjścia.
O 14.00 wyskoczyliśmy po choinkę, jakieś 300 metrów od domu. Chłopak miał zagrodę z drzewkami i był chyba trochę zdziwiony, że ktoś jeszcze chce kupić choinkę na dzień przed Christmas Day. Poznaliśmy nowy typ handlu. Antynachalny:) Zapytaliśmy go o stojaki. Miał, ale od razu dodał "Słuchajcie, kupiłem je po 20$, ale sprzedaję po 40$. Wiec jeśli go nie chcecie, to oczywiście rozumiem". Nie znam się na psychologii sprzedaży, ale chyba działa, bo kupiliśmy ten stojak z przyjemnością :).Choinki miał niesamowite. Każde drzewko wysokie, symetryczne, gęste. No przepiękne. Dziewczyny biegały po stosach igieł i nie mogły się zdecydować. Miał dwa rodzaje drzewek: cięte 3 tygodnie wcześniej i świeże, sprzed kilku dni. No uroczy był ten człowiek:) Wybraliśmy świeże! Chyba nigdy nie miałam tak ślicznej choinki. Gdyby to zależało ode mnie, nie ubierałabym jej, bo aż szkoda było zasłaniać jej urodę. No sami zobaczcie.


A tu już podczas procesu psucia jej ;)


Bardzo późno usiedliśmy do Wigilii, bo dopiero o 17.00 doszłam do lepienia pierogów. Kiedy się gotowały, smażyłam krewetki i wałkowałam ostatnie pierniki. Nie nie, nie ominął mnie świąteczny obłęd:) W tym temacie, zadbałam o tradycję.
Pola pożarła prawie wszystkie krewetki zanim zdążyliśmy dojść do stołu. Za to nie tknęła barszczu i pierogów. Nie nadążam za nią. Dla odmiany, Zoja najadła się pierogów po korek. I nawet pół szklanki barszczu wypiła. O, zrobiłam im zdjęcia z opłatkiem. Poli nie smakował:)



Na szczęście, ciacho pożarły obie. Z dokładką!


Przez całą Wigilię, kopaliśmy się z Marcinem pod stołem, zdziwieni, że dziewczyny nie pytają o prezenty. Zapomniały. To ciasto i pierniczki było tym, na co czekały najbardziej. Kiedy poszły na górę wypatrywać pierwszej gwiazdki, Anioł podrzucił paczki pod choinkę. Po zejściu, przez parę dobrych minut nawet nie zauważyły kolorowych pakunków. Zdecydowanie, z prezentami wygrały kruche maślane i pierniczki.


Mamy dziwne dzieci:)

Dzisiaj, po prawie świątecznym śniadaniu, poszliśmy na spacer po okolicy. Aż wstyd się przyznać, ale pierwszy. I okazało się, że mieszamy w przepięknym miejscu. A 50 metrów od naszego domu jest malowniczy park, gdzie mieszkają szare wiewiórki. Mamy plan! Będziemy je oswajać orzechami. Dlaczego mają być gorsze od tych w Łazienkach Królewskich?

Mój Aniołek prezentowy, trochę się rozchorował na Święta i paczki nie dotarły. Ale obiecuję, że niedługo będę wstawiała trochę przyzwoitsze zdjęcia niż te dzisiejsze.

Bardzo dziękujemy za świąteczne maile, telefony, kartki i wzruszające życzenia!

17 komentarzy:

  1. Ja tam się nie zdziwiłam, że wolały ciastka;)

    Piękna ta choinka i piękna relacja:)

    Nasza kartka pewnie nie doszła, ale jeszcze raz Wesołych Świąt z mroźnej Ojczyzny:)))

    PS Wasz polskie komórki tam działają?

    OdpowiedzUsuń
  2. Delie, to zdjęcie lampionów wstawiłam z myślą o Tobie.
    No wiem, że mocno spóźnione:))

    nie, już nie działają.
    mamy za to magiczne numery:)
    napiszę Ci na @

    mroźnej mówisz?
    nasz dzisiejszy spacer był raczej jak Wielkanocny.
    było 10st i bardzo bardzo zielono.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję!

    I bardzo mi się Wasz dom podoba. Bardzo!

    U nas minus 10 i lód pokryty grubą warstwą śniegu. J. z moim Tatą przez 30 minut odrywali od podłoża stary samochód, żeby dojechac do nowego, zaparkowanego w drugim końcu miasta. Pewnie teraz odrywają nowy. W dobrym momencie go odebraliśmy - do Warszawy będziemy jechac 4x4 na 100%;)

    PS To czekam na te magiczne numery:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nana, dałaś radę, barszcz był, pierogi były, choinka jest i jeszcze ciastka i krewetki:) U mnie piergi też były lepione last minute, bo po 18;-) Wesołej reszty Świąt no i szampańskiego sylwestra!

    P.S. Zazdroszczę tego parku&wiewiórek 50m od domu;)


    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  5. Patrycja, zapomniałam o "serniku", który obok sernika nie leżał, bo zrobiony z philadelphii :))
    Wysłałam Ci życzenia z blogu, ale patrzę teraz, że ich tam nie ma (???)
    Ale szczere były:)
    dzięki! na sylwestra, to pewnie tego grzańca odpalimy;)

    OdpowiedzUsuń
  6. A tam, ale sernik był, to się liczy:)
    Nana, życzenia są, nigdzie nie zniknęły, dziękuję pięknie, było tak jak napisałaś:) Jeśli chodzi o ser/twaróg to wybawieniem są polskie sklepy, ale to pewnie już wiesz;-)
    Odpalajcie grzańca zatem i bawcie się dobrze. A w Nowym Roku samych wspaniałości!;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. W polskim sklepie nie było sera.
    Ale były rzeczy, które mnie zadziwiły:)
    Musimy kiedyś zrobić zrobić porównanie zaopatrzenia polskich sklepów na obczyźnie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Może ser "wywiało" tuż przed Świętami, bardzo jestem ciekawa tego zaopatrzenia, czekam na Twoją relację:)

    OdpowiedzUsuń
  9. obstawiam, że nie było tego sera wcale...
    wiesz po czym wnoszę?:)
    po tym, że z tłumu Polek, tylko ja brałam barszcz w kartonie, a reszta się tłukła o barszcz Knorra w proszku:) i tylko ja miałam w koszyku masę makową (maku-maku nie było). Pozostali mieli gotowe makowce. itd itp. Rozumiesz:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepiekna choinka :)
    Urzeklo mnie zdjecie Zoi i to drugie, na ktorym jest Pola...Macie piekne corki, powtorze juz po raz ktorys z kolei.
    Ja chetnie zobacze zdjecia domu i okolicy :)

    OdpowiedzUsuń
  11. No rozumiem, jakie zapotrzebowanie, takie zaopatrzenie:) To jak już robimy "inwentaryzację" towarów a'la świątecznych, to u nas jest zawsze kilka rodzajów twarogu. Przed świętami pojawił się twaróg sernikowy-śmietankowy, taki w wiaderku, oraz śledzie, mak sypki i masa makowa w puszce. A i susz na kompot. Barszcz w torebce chyba jest zawsze i koncentrat barszczu w butelce widziałam latem, ale na szczęście lubią tu buraki i można je czasem dostać w warzywniaku, więc udało mi się barszcz ugotować:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeszcze raz wesołych i ciekawych :-) Tak jak na gg :-)

    Kinia dzielnie zastępuje Cię w serniku i brownie :-)

    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Aga, dzięki;)
    no jakoś tak fartem nam się udały:D
    foty obiecuję!

    Patrycja, szaleństwo z tym twarogiem u Was.Fajnie.
    Ja jeszcze nie wiem co było sezonowe, a co w stałej ofercie-okaże się po świętach. Liczę na całoroczne kabanosy, kiełbasę i żurek w butelce:)
    A buraki to tu są w kazdym markecie. Bo właściwie, to tu jest wszystko. Ba, nawet kupiłam te buraki na barszcz! Ale potem spotkałam w polskim sklepie karton Hortexu, pomyślałam o niedoczasie i z radością kupiłam:) Teraz sobie chyba ćwikły narobię. Bo chrzan jest w marketach, różne rodzaje. Ja tu nawet kaszę jaglaną znalazłam. To chyba było moje największe odkrycie. Bo ja tą kaszą leczę lalki:) Jedyne czego nie znalazłam, a na czym mi bardzo zależy to olej lniany. Tym je leczę głównie.

    Magoska, dzięki! ja Ci odpisałam tam:)
    Kinię może przemilczę...

    OdpowiedzUsuń
  14. Fajny opis, jak zwykle, piękna choinka!:)
    Cudne dziewczyny!
    Ciepło o Was myślałam w te Święta, temat oddalenia od bliskich jest mi zbyt bliski, więc nie będę rozwijać.
    Na zdjecia i objawienie decyzji czekam z niecierpliwością!
    Wspaniałości w Nowym Roku!
    K

    OdpowiedzUsuń
  15. dzięki Kasia:))
    a na Nowy Rok, to ja nadal trzymam kciuki za wiesz co;)

    OdpowiedzUsuń
  16. wiem:) i dziękuję! na razie wszystko w dobrym kierunku!
    :D

    OdpowiedzUsuń
  17. nie wiem, jak to czytać, ale biorę za dobrą monetę i życzę Wam tego samego! Powodzenia
    k.

    OdpowiedzUsuń