wtorek, 1 lutego 2011

Samotność w Seattle

Marcin poleciał do Bogoty, na trzy dni.
"zostałam sama" znaczy tu zupełnie co innego niż w Polsce. Bo ja tu jestem naprawdę sama. Jakby coś się działo, to mogę sobie zadzwonić do Polski, albo do Kolumbii. Zwyczajnie się boję.
Zawiozłam dziewczyny do przedszkola, wróciłam do domu i już mam tysiącdwieściepiętnaście pomysłów na to, co by się mogło wydarzyć.
Brrrr....
Taka stara, a taka głupia.

7 komentarzy:

  1. Nie myśl za dużo!:) Bo nic się nie wydarzy!
    Buzi!

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno nic się nie wydarzy. Do mnie też możesz zadzwonić, jakby co, w razie potrzeby:)
    Tysiąc dobrych myśli! w Twoją stronę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko bedzie dobrze... nie panikuj Kobieto ;) lacze sie z Tobą myslami :) Buzi

    OdpowiedzUsuń
  4. Głowa do góry, to tylko 3 dni. Dasz radę, na pewno!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy M wraca?
    Juz połowa pobytu za nim? Teraz juz z górki... Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie stara i głupia tylko odpowiedzialna.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wrócił, a ja przeżyłam bez przygód...większych:)
    dzięki!

    OdpowiedzUsuń