poniedziałek, 11 kwietnia 2011

goście z Oregonu, czyli niedziela inna niż wszystkie




Niedziela idealna!
Przefajni ludzie, rozmowy przy winie, dużo śmiechu, oglądanie zdjęć, wspominanie Warszawy.
Moglibyśmy wcale nie kończyć tego spotkania:)
Wieczorem, kiedy byliśmy już sami, Marcin stwierdził : to był chyba nasz najfajniejszy dzień tutaj.
I ja się z nim zgadzam!
Ania, Jordan, dziękujemy za to popołudnie!
Ulek, dziękujemy za Anię i Jordana :))))


Mamo, czy ten pan od tańca na podłodze jeszcze do nas przyjedzie?






























:)

5 komentarzy:

  1. jak miło czytać tak pozytywny wpis ;) mówiłam Ci, że wreszcie zacznie być fajnie :) Buzi

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha! Jordanowi jeszcze nad glowa ptaszki cwierkaja! My tez jak nakreceni gadalismy w samochodzie juz w drodze do Portland...:) Dzieki raz jeszcze za goscine! I za te baterie w ryzu (to byl taki cichy spisek z tym pokrowcem do aparatu). I niekonczace sie opowiesci. Szykujcie sie na powtorke!
    Cmok!

    OdpowiedzUsuń
  3. Gęba mi się sama śmieje po przeczytaniu tego wpisu,nareszcie coś radosnego,długo czekałam i tak trzymajcie całuje bardzo mocno!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. no ja się nie dziwię! taki pan to powinien częściej turlać się po Waszym parkiecie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. tralalalalalala, widzisz sis, jednak mamy szczęście do ludzi!:):):):):)
    Ovsiku, całusy dla Was!

    OdpowiedzUsuń