piątek, 1 kwietnia 2011

z wizytą u Cobaina

Długo się wybierałam, ale wczoraj mnie Maggie zmobilizowała:)
Żeby mieć więcej przyjemności z szukania, umyślnie nie obejrzałam żadnych zdjęć w necie. Co tam, znajdę przecież. Odstawiłam dziewczyny do przedszkola i uzbrojona w aparat oraz smsa od Marcina z adresem, wyruszyłam na polowanie. Już w połowie drogi zapomniałam gdzie i po co jadę. To miasto jest tak piękne, że dosłownie zatyka. Im bliżej celu, tym zatykało bardziej. Otworzyłam sobie okno i próbowałam robić zdjęcia w czasie jazdy, ale ciągle ktoś mi siedział na ogonie i nawet zwolnić nie mogłam. A pardon, udało mi się zrobić jedno.


Docieram na miejsce i już widzę, że będę miała problem, bo GPS daje jakieś niewyraźne wskazówki. Ale co tam, wysiądę i znajdę. Jakoś mi się wierzyć nie chce, żeby Kurt Cobain mieszkał w którymś z tych domów. Dom był sprzedany za 3 miliony $, to wiem. Takie sajdingi w tej cenie? Chyba jakiś nawiedzony fan z Japonii... Obchodzę w koło te domy i mam coraz większe wątpliwości. Przypomina mi się nagle zdjęcie ogrodzenia domu Cobaina, które gdzieś mi kiedyś mignęło. Dzwonię do Marcina. To na pewno dobry adres? A może to nie Lake Washington, tylko Lake Washington East? Bo takie pytania zadał mi wcześniej GPS. Marcin szpera. Tak! Lake Washington East! Uff, co za ulga, że on tu jednak nie mieszkał... Zobaczcie jakie miałby najbliższe sąsiedztwo! Z tej platformy na drzewie, mogliby paparazzi zdjęcia robić:)


Jadę na Lake Washington East. No tak, to już zupełnie inna bajka. Takiej bajki jeszcze tutaj nie oglądałam. Przepiękna okolica. Ulica wzdłuż jeziora. Od strony wody, wille nad samym brzegiem. Na skarpie, po drugiej stronie drogi, domy z widokiem na jezioro z góry. GPS mówi, że jestem. Parkuję kawałek dalej. Czuję rosnące emocje:) Adres to 171. Jest 179, potem jeden dom bez numeru i skwerek z dwiema ławkami. Następna posesja ma już dużo wyższy numer. Wracam na skwerek. Już przeczuwam o co chodzi, bo widzę z daleka, że te ławki są całe pomazane. Jasne. Jestem w Viretta Park, który powinien być tuż przy tym domu. Czyli to ten bez numeru. Ławki robią za miejsce kultu. Ciekawe ilu fanów na nich siedziało...


Zza drzew widzę fragment domu. Nie wygląda na dom gwiazdy grunge'u. Styl raczej podstarzałej gwiazdy rocka. Ale i tak mam ciary. Chociaż nadal nie mam pewności czy to ten dom. Wracam na ulicę, żeby zobaczyć, czy na pewno nie ma tabliczki przy bramie. Nie ma. Ale mam inny dowód. Plastikowe śmietniki przed posesją. Robiliście kiedyś zdjęcia kontenerom na śmieci? Musiałam wyglądać żałośnie klęcząc przed tym śmietnikiem. Ale ojtam:)

Od 1997 roku, dom już nie należy do Courtney Love i jej córki. Został sprzedany nieznanej osobie. Wyobrażacie sobie mieszkać w takim domu?  Ja nie! To najbardziej zakamuflowany dom w okolicy. Mur, skarpa, gęste zarośla, wysokie drzewa. W połączeniu ze swoją historią robi wrażenie nawiedzonego:) To jest ponad stuletni dom. Widać to.

Jeszcze parę zdjęć z najbliższej okolicy.




12 komentarzy:

  1. Ale czad. Ale czad!!!!!!!!
    Wspaniałe śledztwo, Detektywie Monku!
    Buzia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem, a właściwie wykrzyczę tylko jedno: JAK JA CI ZAZDROSZCZĘ!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nana, ja tylko na chwilkę... Wieczorem zajrzę na dłużej i pooglądam dokładnie...
    Dzięki!

    Bardzo dzięki!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znałam tej żyłki detektywistycznej w Tobie :)
    Ławki w parku przypomniałymi mi grób Morrison'a na Pere-Lachaise...

    OdpowiedzUsuń
  5. Jego grób pewnie by wyglądał jak te ławki, gdyby takowy istniał.

    OdpowiedzUsuń
  6. Robi wrazenie.
    A jak zobaczylam to zdjecie z widokiem na jezioro to doznalam jakiegos deja vu.
    Alez bym chciala tam byc i pozwiedzac.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie dziwię się, że miałaś ciary.
    Zazdroszczę ;).

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow! Wszystko! Samo miejsce, dom, okolica... Szczęściara z Ciebie ;) A zdjęcie śmietnika jako dowód rzeczowy powala!

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkoda, że to nie ten pierwszy :) Już widziałam oczyma wyobraźni próby w tym zdezelowanym garażu. Bo ten drugi zupełnie mi do Kurta nie pasuje. Jest... za bardzo mieszczański i wszystko ma na swoim miejscu. Za to ławki są w dechę.

    OdpowiedzUsuń
  10. ale czad! zazdroszczę bardzo!
    a dom faktycznie... jakiś taki strasznie tajemniczy. okolica nad jeziorem piękna!

    OdpowiedzUsuń
  11. witam...znalazlam twoj blog przypadkiem przez Age z "on my mind" i ogromnie sie ciesze bo bardzo mi sie podoba ta podroz ktora dzieki tobie wlasnie w ten sobotni wieczor moge sobie zrobic...
    dzieki!!!
    pozdrawiam serdecznie

    magda

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzięki za super wycieczkę pod dom Cobaina...dla mnie to nadal pozostaje w sferze marzeń :) Blog bardzo ciekawy i fajne zdjęcia :) a czemu juz nic nie piszesz? :) pozdrawiam bozena

    OdpowiedzUsuń